Zakapturzona para, ciągnąc za sobą wypełnione bagażem sanie, przedziera się przez białe pustkowie. Czy to biegun polarny? Pustynia? A może Spitsbergen? Szybko okazuje się, że jesteśmy na nadbałtyckiej plaży, którą w zimowej aurze przemierza Janek i Wanda. Mają do przejścia niezły kawałek, bo trasę wyznaczyli ze Świnoujścia na Hel, umawiając się, że nie zboczą z wąskiego pasa piasku między lasem a morzem, będą spać w namiocie, a posilać się tylko tym, co zabiorą ze sobą lub znajdą po drodze. Pomysł na wspólny survival pojawił się po kolejnej kłótni - ma on być testem ich wieloletniego związku, pokazującym, czy warto go ratować. Wdarła się w niego rutyna, gdzieś wyparowało poczucie szczęścia, a rozmowy zastąpiło wymienianie się listą zakupów albo nieustanne sprzeczki i dąsy, właściwie o wszystko. (opis festiwalowy)